niewielka ilosc alkoholu.

- To tylko czubek góry lodowej. Człowieku, jestes

Znalazła teczkę doktora Neda Pritcharta i otworzyła ją drżącymi rękami. Folder był cienki, zawierał tylko kilka
- Tylenol?
Jasna cera, szerokie, pieknie zarysowane brwi, zielone oczy.
Ale mimo to... Katrina nie była aż tak głupia, żeby narażać życie dla jakiejś historii. Sława była ważna, pieniądze
zmienił testament, Marla nie mogła ju¿ miec dzieci. Wykluczył
swoim krzesle. Cissy przewróciła oczami.
- Tak. Rozmawiałem z Philem Robertsonem, jeszcze
ochrona danych osobowych - Dwadziescia piec - powiedziała zalotnie. Czuła, ze sie
oczy trochę się różnią - jedna źrenica jest większa od drugiej. Przypomniała sobie, że to rezultat jego bójki z
Ale dokad? Z czym? Nie ma pieniedzy. Nie ma
do zdrowia.
- Jezu, Shelby, chcesz nas zabić? - zapytał Todd, nachylając się do przodu. Zalatywało od niego tanim winem,
- Mam to ju¿ za soba.
Otworzyła kluczem drzwi apartamentu, a potem odemkneła
Tatuaż na palcu - tak czy nie?

- Ale możesz - wszedł jej w słowo i zgodnie ze swoim planem podał jej czek.

- Ze wciąż stajesz się sobą i że zależy to tylko od ciebie.
Nie.
- Dobrze, zamówmy kolację - zdecydowała w końcu. - Tylko żadnych żabich udek!
Podróż przebiegała w napiętym milczeniu.
- Co się zmieniło?
siłownia jana kazimierza wciąż się czuje zawstydzona. Poza tym zjawiły się wędrowne ptaki.

- Nie zostanę tu ani dnia dłużej - oznajmiła stanowczo. - Nie mogę.
- Panno Dexter, nie ucieknie pani przed prawdą. Po¬wtarzam, pani siostra nie żyje. Proszę zejść do mnie.
- O, tak - zgodził się żarliwie staruszek, rozpromienia¬jąc się. - I piękna. Bardzo piękna.
Zakres stosowania rodo Szczere zdziwienie Małego Księcia uspokoiło Gołębia Podróżnika. Opowiedział więc Małemu księciu o swej
Spuściła wzrok. Bezpieczniej będzie nie patrzeć na niego. Nie z tak bliska. Wbiła spojrzenie w kołnierzyk jego koszuli. Kołnierzyk był rozpięty, widać było opaloną skórę...
Sayre nie fatygowała się z odpowiedzią. Obserwowała, jak nieznajomy usadawia się w kabinie na drugim końcu baru, gdzie jego towarzysze zaczęli pokpiwać z powodu nieudanego podrywu. Przeniosła wzrok na Becka. - Poradziłabym sobie sama. - Zapamiętam to. Zanim mogła powiedzieć coś więcej, podszedł do drzwi restauracji, otworzył je na oścież i gwizdnął cicho. Z tyłu pikapu poderwał się duży pies i podbiegł do niego. - Idź na zaplecze, niech cię nakarmią. Złoty retriever podszedł do podwójnych drzwi prowadzących do kuchni i otworzył je nosem. Sayre usłyszała głośne okrzyki powitania dochodzące ze środka. Beck wślizgnął się na ławkę naprzeciwko niej. - Frito? - spytała. - Skąd wiesz? - Chris o nim wspominał. - Ach, prawda. Noc w domku rybackim. Ryś. - Domyśliłam się, że Chris mówił o psie - zerknęła w kierunku kuchni. - Widzę, że Frito jest tutaj stałym bywalcem. - Ja też. Za to ciebie nigdy tu nie widziałem i szczerze mówiąc, jestem zaskoczony. W domu bez przerwy mówiłaś coś o powrocie do Kalifornii. - Pojechałam na cmentarz i zrobiło się zbyt późno. Postanowiłam więc zostać na noc i wyjechać jutro rano. Nie skomentował jej słów. - Zamówiłaś już coś? - spytał. - Cheeseburgera. - Grady, dla mnie to samo, co dla damy, proszę - zawołał Beck w stronę niskiego kucharza, widocznego zza okienka do podawania potraw. - Robi się - odkrzyknął tamten. Beck usadowił się wygodniej w kabinie. - A teraz, co mówiłaś o poradzeniu sobie z Klapsem Watkinsem? - Watkins - powtórzyła z nagłym zrozumieniem. - Teraz pamiętam. Był rozrabiaką, trochę starszy ode mnie, ale chyba powtarzał kilka klas. Raz został zawieszony za podglądanie dziewczyn w szatni. - Nadal jest rozrabiaką. Dowiedziałem się od Chrisa, że niedawno wyszedł z więzienia. Kiedy parkowałem, zobaczyłem cię przez okno i odniosłem wrażenie, że potrzebujesz pomocy. - Powinnam w tym momencie wtrącić: „Dziękuję za uratowanie mi życia"? Uśmiechnął się szeroko, spojrzał na zbliżającą się kelnerkę i mrugnął do niej, kiedy stawiała przed nim szklankę z colą. - Pamiętałaś o cytrynie, chociaż ci tego nie przypomniałem. Dzięki. - Jasne, że pamiętałam - odwzajemniła jego flirciarski uśmiech. - Znasz Sayre Lynch? Obie kobiety wymieniły chłodne uśmiechy. - Ten Klaps Watkins zasmrodził całe miejsce - rzekła kelnerka, zniżając głos. - Chcesz, żebym wytarła dla was stolik, Beck? - Myślę, że nie trzeba, ale mimo wszystko dzięki. - Nie powinni go wypuszczać z więzienia. - Daj mu trochę czasu. Na pewno tam wróci.
- A co? Mam sobie sprawić tiarę i szpilki, zanim mnie w ogóle wpuszczą do Broitenburga?
Mark odwrócił się i zamarł.

©2019 www.w-wojna.sanok.pl - Split Template by One Page Love